Cel życia

"Wszystkich, którzy noszą me imię i których stworzyłem dla mojej chwały, ukształtowałem ich i moim są dziełem." (Izajasza 43:7)
Kiedy byłem nastolatkiem, moim podstawowym problemem był brak celu w życiu. Jeżeli zabierałem się do robienia czegoś, po pewnym czasie pojawiało się pytanie: po co to robię, jaki jest tego cel? Doświadczałem frustracji. Pociągały mnie i fascynowały coraz to nowe rzeczy, ale nie mogłem w nich znaleźć wystarczającej wartości. Ustawicznie poszukiwałem celu. Do pogłębiania tej frustracji przyczyniły się różne wydarzenia i obserwacje. Z czasem pytanie o sens stawało się coraz bardziej natarczywe.

Pamiętam, jak jechałem kiedyś z rodzicami pociągiem z Warszawy do Krakowa. Stojąc w korytarzu słyszałem takie oto słowa, które wypowiedziała młoda, elegancka kobieta do stojącego obok mężczyzny: Po co my się tak trudzimy? Uczymy się, pracujemy, podejmujemy ogromne wysiłki. A ostatnią rzeczą, którą dla nas zrobią, to przyklepią łopatą ziemię nad nami.

Jaki jest wartościowy cel naszego istnienia? Dokąd warto iść? Jaki jest najlepszy cel życia? Próbując dać odpowiedź na powyższe pytania, chciałbym najpierw powiedzieć, jak ta podstawowa frustracja została usunięta z mojego życia. Mianowicie, w pewnym momencie zwróciłem uwagę na słowa wypowiedziane przez Chrystusa: "Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości." Zrozumiałem, że Chrystus obiecuje pełne, obfite życie, tzn. również życie mające najlepszy cel.

Pamiętam dzień, kiedy podjąłem swoją dojrzałą decyzję zaufania obietnicom Chrystusa. Było to niedługo po maturze. Jechałem pewnego dnia pociągiem, stałem w korytarzu, było pusto. Mój stan frustracji był ogromny. Niedługo wcześniej poniosłem bolesną porażkę życiową. W tej sytuacji podjąłem decyzję zaufania i oddania Chrystusowi. Wyraziłem to poprzez modlitwę, zapraszając Chrystusa, aby poprowadził mnie przez życie. Moje zaufanie złożyłem w Chrystusie i w tym, co On obiecał. Od tego czasu doświadczyłem stopniowej przemiany w moim życiu.

Zapytacie, jak to się stało? Niedawno po raz kolejny miałem okazję dzielić się wieściąo tym. Razem z jednym z naszych pastorów poszliśmy na jedno z osiedli wielkiego miasta w zachodniej Polsce, aby uczestniczyć w docieraniu z Ewangelią do mieszkających tam ludzi przy pomocy video-kasety z filmem "Jezus". Pewne małżeństwo zaprosiło nas do mieszkania, usiedliśmy w fotelach. Kiedy mówiłem im o mojej drodze do Chrystusa, zaczęli bardzo żywo dopytywać się: No i co zmieniło się w pana życiu? Jak to -"Chrystus spełnił obietnicę"? To znaczy, co zrobił? Myślę, że to jest najciekawsze, jak Chrystus dotyka się naszego życia. Ja doświadczyłem stopniowego wyjścia z tej frustracji, która mi towarzyszyła. Dzisiaj jestem świadomy celu życia. Ten cel mi się podoba i uważam, że jest to najlepszy cel, jaki można mieć.

Jaki to cel? Dokąd warto iść? Okazuje się, że tego celu nie musimy wymyślać. Wystarczy go odkryć. "Wszystkich, którzy noszą me imię i których stworzyłem dla mojej chwały, ukształtowałem ich i moim są dziełem." Te słowa z Księgi Izajasza (Iz 43:7) pokazują cel naszego życia: Otoczyć Boga chwałą. Przynieść Bogu chwałę, otoczyć Go chwałą. Całe swoje życie skierować na to, aby Bóg został otoczony chwałą. Co to znaczy otoczyć Boga chwałą? Co to znaczy wykazać, pokazać, zademonstrować Jego wielkość? To znaczy przez swoje życie pokazać, że On jest największy, najlepszy, jedynie On jest mądry. Jedynie On jest miłością, doskonale oddany, doskonale święty. Jest jedynym prawdziwym pokarmem dla duszy, Jego plany są najlepsze, Jego działanie jest najsłuszniejsze i sprawiedliwe. On panuje w sposób doskonały. Najlepszym celem jest to, aby pokazać Jego wielkość. Wielu ludzi w historii już odkryło taki cel życia. Apostoł Paweł był jednym z nich: "Mnie zgoła najmniejszemu ze wszystkich świętych została dana ta łaska: ogłosić poganom jako Dobrą Nowinę niezgłębione bogactwo Chrystusa i wydobyć na światło..." (Ef3:8-9)

Wielkość Boga jest w pewnym sensie ukryta, jest tajemnicą. Dlatego najlepszym celem życia jest ogłosić bogactwo, jakie jest w Chrystusie, ujawniać, wydobyć, wynosić na światło. Dlaczego warto mieć taki cel w życiu? Jeden z moich przyjaciół zajmował się kiedyś reklamą i dystrybucją pewnych urządzeń. Jego zadaniem było przedstawienie -ujawnianie - zalet tych urządzeń. Pewnego dnia przyznał się: "Wiesz, misja, którą spełniam nie bardzo jest uczciwa. Muszę mówić rzeczy, które nie są do końca prawdą. O towarze, który reklamuję mówię bardzo dużo dobrych rzeczy, podczas, gdy nie jest on na tyle cudowny, ile kosztuje. Źle się w tym czuję." Mój przyjaciel ostatecznie zostawił to zajęcie.

Nieodłączną częścią naszej kultury, naszego codziennego życia, jest ciągła przepychanka. Ludzie przepychają się, by zdobyć lepsze stanowisko, większe pieniądze. Przepychają się firmy, by szybciej i w większej ilości sprzedać swój towar. Z różnych rzeczy proponuje nam się to, co jest rzekomo najlepsze. Próbuje się nam wepchnąć różne rzeczy i przekonania. Szybko okazuje się jednak, że wiele z nich nic jest tak cenna, jak nam je zachwalano, szybko się niszczą, tracą swoją wartość. Ale co do Boga taka obawa nic istnieje. On rzeczywiście jest kimś największym i najlepszym. Dlaczego warto mieć cel życia polegający na otaczaniu Boga chwałą. Stawiając sobie za cel życia otoczenie chwałą Boga angażujemy się w to, co najlepsze. Ten cel się nie zdewaluuje. Bo Bóg rzeczywiście jest "naj".

Większość ludzi wokół nas, również chrześcijan, żyje w nieprawdziwym świecie, nosi w swoich umysłach nieprawdziwy obraz rzeczywistości. Nie uświadamia sobie obecności Boga, który jest doskonały w swej dobroci, doskonały w swej miłości, wszechmocny, doskonale panujący nad historią, mający najlepszy plan dla każdego człowieka. Dlatego najlepszym celem życiajest otoczyć Boga chwałą, ogłosić niezgłębione bogactwo Chrystusa, wydobyć na światło Jego wielkość. Powstaje pytanie: Jak otoczyć Boga chwałą? Można to zrobić słowami, śpiewając, mówiąc itd. Chciałbym jednak wskazać jeden zasadniczy sposób czynienia tego.

W Drugim Liście do Koryntian czytamy: "... za sprawą Ducha Pańskiego coraz bardziej jaśniejąc, upadabniamy się do Jego obrazu." (2 Kor 3:18b). Zobaczmy: otaczamy Boga chwałą przez to, że stajemy się coraz bardziej podobni do Chrystusa! Acz osiągniemy to nie o własnych siłach, lecz w mocy Ducha Świętego. Co więc najlepiej wskazuje na wielkość Boga? Nasze podobieństwo do Chrystusa! Nie słowa - słowa dużo zniosą. Można wiele mówić! Ale naprawdę otaczamy Boga chwałą - wydobywamy Jego wielkość na światło - stając się podobnymi do Chrystusa. Stając się podobnymi do Chrystusa w cechach charakteru - kształtując swój charakter na wzór charakteru Chrystusa. Upodabniając się do Pana także w działaniu - w tym, co robił.

Jeżeli tak się sprawy mają, to powstaje kolejne pytanie: Jak konkretnie stawać się podobnym do Chrystusa? W Nowym Testamencie jest pokazany najbardziej dynamiczny model duchowego rozwoju w podobieństwie do Chrystusa. Popatrzmy chociażby na przykład Tymoteusza, chrześcijanina, który bardzo się rozwinął w podobieństwie do Chrystusa. Na przykład jeśli chodzi o oddanie Bogu i sprawom Bożym. O Tymoteuszu Paweł mówi: "Nie mam bowiem nikogo o równych dążeniach ducha, który by się szczerze zatroszczył o wasze sprawy. Bo wszyscy szukaj ą własnego pożytku, a nie - Chrystusa Jezusa." (Flp 2:20-21). Tymoteusz był młodym człowiekiem, szczerze, autentycznie oddanym Chrystusowi. Nie szukał swego. Nie budował swego królestwa lecz Boga. Był człowiekiem do końca oddanym.

Jak to się stało, że w Tymoteuszu zaistniało tak wielkie podobieństwo do Chrystusa? Czy stało się tak tylko dlatego, że spędzał czas z Chrystusem, modlił się, studiował Pismo? Nie tylko. Stało się tak przede wszystkim dlatego, że mógł patrzeć na wzór oddania, jaki był w Pawle. Pisze o tym Paweł do Tymoteusza: "Ty natomiast poszedłeś śladem mojej nauki, sposobu życia, zamierzeń, wiary, cierpliwości, miłości, wytrwałości". Tymoteusz stał się w tak krótkim czasie oddanym, szczerym, autentycznym sługą Chrystusa, dlatego, że miał dobry wzór do naśladowania.

Aby dynamicznie wzrastać na podobieństwo Chrystusa potrzebujemy wzorca u innych chrześcijan, dojrzałych, przejawiających to podobieństwo. Dlatego potrzebujemy być we wspólnocie z innymi, dojrzałymi chrześcijanami. Potrzebujemy zboru, wspólnoty, potrzebujemy liderów. Ich podstawową kwalifikacją musi być podobieństwo do Chrystusa.

Jeżeli nie będziesz miał takiego wzorca, jeżeli będziesz rozwijał się w samotności, być może staniesz się podobny do Chrystusa, ale zajmie ci to większość życia. Potrzebujesz swojego Pawła, aby stać się podobnym i jeszcze mieć kawałek życia przed sobą. Jednocześnie potrzebujesz być Pawłem dla innych chrześcijan. Tak stajemy się podobni do Chrystusa, oczywiście - w mocy Ducha Świętego.

W ten sposób możemy realizować cel życia, który brzmi: otoczyć Boga chwałą, ujawnić Jego wielkość i wspaniałość. Zachęcam zatem wszystkich, aby teraz, przed Bogiem podjęli decyzję. Decyzję oddania się Panu całym sercem. Możesz teraz, w miejscu gdzie się znajdujesz, powiedzieć: Boże, jestem gotowy! Użyj mnie! Pokieruj mną, by całe moje życie było sposobem oddawania Tobie chwały, by całe moje życie było przeniknięte pragnieniem realizacji tego celu: otaczania Ciebie chwałą!


Grzegorz Bednarczyk
Artykuł był opublikowny w miesięczniku "Słowo Prawdy" 1/1997