Kobieta w Biblii i w Kościele

Zastanawiając się nad statusem kobiety w społeczeństwie i w Kościele, szukamy uzasadnienia tego stanu rzeczy w Biblii, najwyższym autorytecie naszej wiary i codziennego życia. Postarajmy się więc odpowiedzieć na pytanie: czy dążenie kobiet do równych praw z mężczyznami jest biblijnie uzasadnione?

ODPOWIEDNIA POMOC

W opisie stworzenia czytamy następujące zdanie: "I stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich" (1M 1:27). Stwierdzenie to wyraża trzy podstawowe prawdy: "Człowieczeństwo realizuje się niepodzielnie i bez ograniczeń w byciu mężczyzną i kobietą. Wszelka próba wprowadzenia nierówności między mężczyzną a kobietą wynikającej z różnicy płci nie może odwoływać się do tego tekstu biblijnego; człowieczeństwo człowieka związane jest nierozdzielnie z biegunowością, czy dwój-jednią zachodzącą między mężczyzną a kobietą. Dopiero harmonijna realizacja tej podstawowej jedności przeciwieństw może prowadzić do pełnego człowieczeństwa człowieka jako mężczyzny względnie kobiety; fakt, że człowiek - mężczyzna i kobieta - stworzony został na obraz i podobieństwo Boże, z gruntu wyklucza wszelkie paternalistyczne pojmowanie Boga. Już teraz mowy być nie może o uprzywilejowanej pozycji mężczyzny".

O ile pierwszy rozdział Pierwszej Księgi Mojżeszowej stanowi ogólne stwierdzenie i jest jakby streszczeniem początkowej epoki dziejów, to jej następne rozdziały są rozwinięciem, szczegółowym opisem stworzenia człowieka i komentarzem tego, co stało się później. Z opisu tego dowiadujemy się, że stworzenie człowieka odbywało się w dwóch etapach: najpierw mężczyzna z prochu ziemi, a potem kobieta z jego żebra. "Wtedy rzekł człowiek (mężczyzna): Ta dopiero jest kością z kości moich i ciałem z ciała mego" (2Mojż 2:23). Należy zwrócić uwagę szczególnie na znajdujące się w cytowanym tekście wyrażenie "odpowiednia" pomoc.

Po stwierdzeniu samotności mężczyzny i obietnicy uczynienia mu pomocnicy, Bóg przedstawił mu wszystkie stworzone istoty, ale nie znalazła się wśród nich pomoc dla niego odpowiednia. Dopiero wtedy Bóg przystąpił do stworzenia kobiety, będącej tej samej natury, co mężczyzna. Odpowiednia pomoc to nie tyle środek do rozmnażania się, co uzupełnienie słabości i braków samego mężczyzny. To pomaganie mu we wszystkich aspektach jego działalności: względem Boga, otoczenia i samego siebie. Bez kobiety mężczyzna jest naprawdę samotny i bezradny.

PO UPADKU W GRZECH

To prawda, grzech wszedł na świat przez kobietę, ale nie ona zadecydowała o upadku ludzkości. Nie słyszała Bożego przykazania i może dlatego została podstępnie zwiedziona przez kusiciela. Zresztą spożyła zakazany owoc z cichą aprobatą stojącego obok mężczyzny. Dopiero gdy on ten owoc spożył, nastąpiła tragedia. To jego grzech zadecydował o odwróceniu dobrze zapowiadającego się biegu historii. To jego Bóg obarczył odpowiedzialnością za to przestępstwo i to jego szukał w swoim ogrodzie.

Tradycja obarczyła jednak winą za to, co się stało, wyłącznie kobietę. W przeciwieństwie do bałwochwalczych religii pogańskich, gdzie kapłankami były kobiety, "religia żydowska, nie tyle w prawie starotestamentalnym, ile w jego wykładni rabinistycznej, nastawiona jest w zasadzie antyfeministycznie". Każdy Żyd zobowiązany jest do dziękowania Bogu za to, że nie stworzył go kobietą. Talmud zachęca raczej do spalenia Tory niż uczenia jej kobiety. W takiej atmosferze i w takim środowisku rodziło się chrześcijaństwo.

JEZUS A KOBIETA

Jezus wyraźnie naruszał tradycyjną postawę Żydów wobec kobiety. "Nie znajdujemy jakiegokolwiek przykładu w Nowym Testamencie, gdzie Jezus traktowałby kobietę jako kogoś gorszego. Właściwie przekraczał On granice obyczajów i kultury swoich czasów traktując kobiety na równi z mężczyznami. Zaskoczył swoich uczniów rozmawiając z prostytutką z Samarii. Była pierwszą osobą, której otwarcie powiedział, że jest Mesjaszem. Żadnej kobiety nie uważał za wybrakowany produkt!

Należy również zauważyć, że pierwszą osobą zwiastującą poselstwo ewangeliczne w całej jego pełni (włącznie ze zmartwychwstaniem) była kobieta (Mt 28:7-8). Największym darem Bożym dawanym chrześcijanom jest Duch Święty, który rozdziela duchowe dary ťjak chceŤ(1Kor 12:11). Księga Dziejów Apostolskich wyraźnie powiada, że w dniu Zielonych Świąt każda ze 120 osób - włączając wszystkie kobiety - otrzymała dar Ducha Świętego i wypowiadała poselstwo zbawienia. A uważne czytanie Ef 4, Rz 12 i 1Kor 12 dowodzi, że nie ma tam rozgraniczeń płci jeżeli chodzi o to, kto może otrzymać te duchowe dary tak potrzebne w życiu i pracy zborów".

PAWEŁ A KOBIETA

Największe obiekcje wobec kobiety opierają się na stwierdzeniach Pawła: "Niech na zgromadzeniach milczą, bo nie pozwala się im mówić, lecz niech będą poddane, jak i zakon mówi. A jeśli chcą się czegoś dowiedzieć, niech pytają w domu swoich mężów, bo nie przystoi w zborze kobiecie mówić" (1Kor 14: 34-35) oraz: "Nie pozwalam zaś kobiecie nauczać ani wynosić się nad męża, natomiast powinna zachowywać się spokojnie" (1Tm 2:12).

Gdyby pierwszy z przytoczonych tekstów zastosować dosłownie, kobieta powinna zachować w zborze całkowite milczenie - nie mogłaby się nawet modlić ani śpiewać pieśni. Na pewno oba teksty mają na uwadze publiczne nauczanie w zborze. Choć w tym samym Liście, poruszając inny temat, Paweł powiada: "Każda kobieta, która się modli albo prorokuje z nie nakrytą głową, hańbi głowę swoją" (1Kor 11:5). To prorokowanie zwykle jest utożsamiane z publicznym głoszeniem woli Bożej objawionej w Jego Słowie, służącym do zbudowania zboru (1Kor 14:31-33). Skoro kobieta ma milczeć w zborze, to dlaczego jest pouczana, jak ma zachowywać się w czasie swojej modlitwy i publicznych wystąpień? Filip, jeden z siedmiu diakonów, który później stał się ewangelistą, "miał cztery córki, które prorokowały" (Dz 21:8-9).

Wiele nieporozumień w niewłaściwym traktowaniu kobiety ma swoje źródło w niedokładnym, ułomnym, "męskim" tłumaczeniu tekstu biblijnego. Przez stulecia nauczano bowiem: "a żona niech się boi męża swego" (Biblia Gdańska), zaś od dwudziestu lat możemy czytać: "a żona niechaj poważa męża swego" (Biblia Tysiąclecia), "okazuje szacunek mężowi" (tłum. K. Romaniuka). Poddanie żon swoim mężom, o jakim mówi się w Ef 5:22 i Kol 3:18 ma charakter dobrowolny. Mężczyźni nie mają prawa wymagać lub zmuszać swoich żon do uległości. Nie oznacza to bowiem podporządkowania i jednostronnego uzależnienia. Mąż i żona są wzajemnie zależni od siebie, są współzależni. Duchowe życie żony nie jest zależne od jej męża (często bywa odwrotnie), lecz od jej bezpośredniego związku z Jezusem Chrystusem. Za swoje zbawienie żony odpowiadają bezpośrednio przed Bogiem, a nie przed swoimi mężami, gdyż są one "dziedziczkami łaski żywota" (1P 3:7) i nosicielkami Bożego podobieństwa (1M 1:26- 28). Pod tym względem w Chrystusie Jezusie, "nie masz niewolnika ani wolnego, nie masz mężczyzny ani kobiety"(Gal 3:28).

PRZYWÓDZTWO MĘŻCZYZNY

Paweł dowodzi, że "kobieta jest odbiciem chwały mężczyzny", ponieważ została stworzona "ze względu na mężczyznę" (1Kor 11:7.9). Na innym miejscu wprost oświadcza, ze "mąż jest głową żony" (Ef 5:21). Z szerszego kontekstu tych słów dowiadujemy się, że odnoszą się one do tych małżonków, którzy są poddani Chrystusowi. Chrystus jest głową ich obojga, On jako sługa jest też dla mężczyzny wzorem mężowskiego przywództwa. Obydwie strony małżeństwa są równe w miłości, w prawach i możliwościach. Każde przywództwo w domu opiera się na zasadzie chrześcijańskiej miłości i wzajemnym poszanowaniu. "Gdy kobiety okażą biblijną uległość, a mężczyźni zastosują biblijne przywództwo i tak wspólnie działając pokażą światu to, co Chrystus stosował w życiu - przywództwo może być realizowane ze współczuciem i czułością, a uległość może być traktowana z szacunkiem i godnością".

Obrońcy tradycyjnych poglądów powiadają: "Wcielenie dokonało się w postać Mężczyzny, wszyscy apostołowie byli mężczyznami, autorami ksiąg Nowego Testamentu byli mężczyźni i ogólnie mówiąc przełożonymi zborów byli mężczyźni. Paweł nie powoływał kobiet na starszych (prezbiterów). Nowy Testament nie daje podstaw ku temu, by kobiety mogły w zborach pełnić funkcję pastorów czy przełożonych".

Znowu inni powiadają: "Szczerze mówiąc, jako pastor, mąż i ojciec, boję się zakopywać czyjeś talenty, szczególnie talenty przekazane kobietom. Jeżeli Pan obdarzył je odpowiednimi darami, powinienem uważać, aby nie być przeszkodą w ich wykorzystywaniu. Więcej, powinienem zachęcać kobiety, aby robiły to, do czego Bóg ich powołał. Większa część mojego życia musi być poświęcona troszczeniu się, posilaniu, zachęcaniu i rozwijaniu darów u kobiet, ponieważ nie tylko one będą odpowiadały za swoje szafarstwo. Jako mężczyzna pracujący w męsko zorientowanym Kościele kiedyś zostanę zapytany także o wykorzystanie darów kobiet. Chciałbym wtedy powiedzieć, że nie byłem w tej sprawie dla nich zawadą. Z posiadaniem talentu wiąże się wielka odpowiedzialność i o tym stale należy pamiętać".

KOBIETY W ZBORACH BAPTYSTYCZNYCH

Przewodnicząca Wydziału Kobiet przy Światowym Związku Baptystów w sierpniu 1989 roku na posiedzeniu Rady Głównej Związku w Zagrzebiu złożyła sprawozdanie o sytuacji kobiet w różnych Kościołach Baptystycznych. Na podstawie wypełnionych ankiet z różnych krajów świata, stwierdziła ona, że kobiety są większością w zborach baptystycznych na całym świecie. Kochają one Pana, są pełne oddania Kościołowi. Spełnienie swego powołania znajdują w służbie Bogu i innym. Mimo to kobiety cierpią. Choć w świeckiej pracy są szanowane i promowane, w Kościele nieraz są lekceważone, a nawet pogardzane przez mężczyzn. W zborach baptystycznych niektórych krajów kobiety są ordynowane na urząd pastora (w Szwecji od 1958 roku, w Nowej Zelandii od 1974 roku). "Kobiety posiadają dary i wartości, których nie posiadają mężczyźni. Nie chodzi więc o wybór między mężczyzną a niewiastą, lecz wybór najlepiej kwalifikowanej osoby do wykonania określonego zadania" - napisał w ankiecie sekretarz generalny Unii Baptystów Finlandii.

Kobiety w zasadzie nie dążą do ordynacji na duchownego, ale boli je plaga segragacji, lekceważenia bez biblijnego uzasadnienia ze strony duchowieństwa. W krajach większości katolickiej słyszy się niepochlebne opinie o kobietach studiujących teologię. Świadczy to o kulturowym uzasadnieniu tej postawy. Sprawozdanie to kończy się słowami: "Bóg obdarzył kobiety darami, obejmującymi cały zasięg służby chrześcijańskiej. Wiele darów obejmuje funkcje duszpasterskie, administracyjne i wykonawcze. Niektóre są obdarowane darami zwiastowania, prorokowania i nauczania. My, baptyści, musimy pamiętać, że ograniczamy naszą misję i świadectwo w świecie, gdy w naszych zborach i Kościołach odsuwamy takie osoby na dalszy plan. Wiele kobiet może robić więcej niż tylko troszczyć się o kwiaty w kaplicy, opiekować się dziećmi w czasie nabożeństwa czy przygotowywać smaczne posiłki. Są one tymi, które posilają i wychowują zbory. Nie chodzi tu o ordynację. Przede wszystkim chodzi o rozpoznanie posiadanych przez kobiety darów. Traktowanie ordynacji jako miary włączenia ko-biet do służby zborowej to utrata pojęcia powołania wszystkich do służby Bogu bez względu na rodzaj posiadanego daru".

A JAK JEST U NAS?

U nas kobiety też stanowią w zborach większość. Studiują w Seminariach i na Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej. W niektórych Kościołach absolwentki szkół teologicznych są wprowadzane w urząd katechetek i uczą dzieci w szkołach publicznych lub zborowych, co w oczach Bożych jest chyba ważniejsze od wygłaszania kazań w czasie nabożeństwa. Być żoną pastora lub uczyć dzieci zasad wiary chrześcijańskiej to chyba jedyna perspektywa dla posiadającej formalne wykształcenie teologiczne kobiety. O ile bierze ona udział w pracy zborowej na rzecz chorych i biednych, może stać się diakonisą zboru, sekretarką kancelarii zborowej, wykładać na kursach i konferencjach, a nawet uczyć w Seminarium.

Niektórzy nasi duchowni, wbrew postanowieniom Prawa Wewnętrznego, rozwiązali Rady Zborowe i nawiązując do obyczajów starotestamentowych zastąpili je radami starszych. Ci starsi to oczywiście sami mężczyźni i wcale nie starsi wiekiem, co nie odpowiada nawet starotestamentowym wzorcom. W ten sposób odmówiono kobietom nawet zadania doradzania, czyli pomagania mężczyznom, do czego zresztą zostały stworzone. Nic więc dziwnego, że owe "męskie" rady przeżywają swoje trudności, co było zresztą do przewidzenia.

W tego rodzaju zborach kobiety stały się jeszcze mniej widoczne niż dotychczas. Na ostatniej Konferencji Kościoła stanowiły one mały procent wszystkich delegatów i mimo możliwości prawnych mają nikłe szansę na zasiadanie w Radach Okręgów czy w Radzie Kościoła. Gremia zborowe czy kościelne złożone z przedstawicieli tylko mężczyzn, a rozpatrujące sprawy dotyczące również (a może przede wszystkim) kobiet, czynią to jednostronnie, apodyktycznie, "po męsku". Ich decyzje mogą być bardziej podobne do surowych sądów faryzeuszy niż wyciągniętej ręki miłosiernego i współczującego Jezusa. Zbór Jezusa Chrystusa zawsze był miejscem wolnym od wszelkiej segregacji, wszyscy byli tam równi, mieli jednakowe prawa, szanowali się nawzajem, służyli sobie posiadanymi przez siebie darami. Taki zbór jest szkołą poniżenia wszelkiej pychy, zarozumialstwa na różnym tle, patrzenia na innych z góry, a jednocześnie wywyższenia, promocji i awansowania ludzi skromnych, cichych i autentycznie pobożnych. Obowiązuje w nim zasada: "Bądźcie wszyscy (mężczyźni i kobiety) jednomyślni, współczujący, braterscy, miłosierni, pokorni. Wszyscy (mężczyźni i kobiety) przyobleczcie się w szatę pokory względem siebie, gdyż Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje" (1P 3:8 i 5:5).


Konstanty Wiazowski
Artykuł był opublikowany w miesięczniku "Słowo Prawdy" 7-8/1996