Dlaczego jestem baptystą?

Powód trzeci:
Baptyści podkreślają, że to życie na wzór Chrystusa a nie rytualizm jest istotą prawdziwego kultu Boga i czystej religii

Pierwszym podanym przeze mnie powodem mojego serdecznego i świadomego utożsamienia się ze spuścizną baptystyczną była sprawa kultywowania przez baptystów osobistego doświadczenia religijnego. Drugi powód dotyczył faktu, iż nasza organizacja kościelna jest w swej istocie prawdziwie chrześcijańska. Trzeci powód, jaki podaję, dotyczy koncepcji oddawania Bogu chwały.

Najlepiej objaśnię to zagadnienie poprzez krótkie odwołanie się do historii religii. W prostych i prymitywnych postaciach religii, cześć oddawana pogańskiemu bóstwu jest przede wszystkim próbą zapewnienia sobie przychylności bogów. Ludzie obawiają się strasznych sił natury, burzy, choroby, złego uroku, powodzi, suszy, i próbują przekupić i zjednać sobie byty nadnaturalne, które ukazują swoją niełaskę poprzez zsyłanie opisanych nieszczęść na bezbronnych śmiertelników. Ludzie składają więc ofiary i wznoszą modlitwy przebłagalne, przynosząc jakby dary i lament przed majestat zagniewanych despotów, z których srogością i kaprysami są dobrze obeznani. Ludzie pragną obfitych żniw, dobrego zdrowia, potomstwa, możliwości dokonania zemsty, bezpieczeństwa, i o wszystkich tych pragnieniach mówią bogom i przynoszą im dary, chcąc pozyskać ich przychylność i pomoc. Oddalenie zła i pozyskanie łask stanowi główny cel kultu na niższych etapach rozwojowych religii.

Lecz każdy bóg pogański ma swoje szczególne żądze i zainteresowania, które muszą być wzięte pod uwagę i zaspokojone. Jeden bóg lubi ryż i kwiaty, inny pragnie czuć zapach pieczonej baraniny czy wołowiny, jeszcze inny domaga się ludzkiej krwi. Mają one swoje święte miejsca tam, gdzie się objawiły i gdzie można się do nich zwracać. Mają swoje święte imiona, a zwracać się do nich można za pomocą specjalnych formułek. I mają swoich kapłanów, którzy są ekspertami we wszystkich tych sprawach i mogą przybliżyć się do bóstwa i składać mu ofiary w imieniu ciemnego i nieczystego ludu, a czy zostaną przyjęte - to zależy od woli danego bóstwa. Opisane formy kultu przekazywane są z pokolenia na pokolenie i są troskliwie przechowywane w pamięci znawców, albowiem ich skuteczność zależy od konkretnych słów modlitwy czy postawy ciała wtrakcie czynności kultowej, bardziej przekrzywionego na prawo bądź na lewo. W pogańskim Rzymie kapłani mamrotali starożytne modlitwy, których w ogóle już nie rozumieli. W sprawie form kultowych religia potrafi być w zadziwiający sposób konserwatywna. Wszystkie stare religie są pełne zasuszonych form.

Na wyższym poziomie rozwoju religii ludzie pragną osobistego kontaktu z bóstwem. Posiadają poczucie nieczystości i skalania. Dowiadują się, że poprzez kąpiel w wodzie czy namaszczenie olejem, bądź przez dotknięcie gorącą krwią - wszystko to uzupełnione oczywiście właściwą formułą magiczną - zostaną w ponadnaturalny sposób oczyszczeni, uczynieni świętymi i wyzwoleni z mocy sił zła. Ludzie mają obecnie głębokie poczucie znikomości i przemijającego charakteru ziemskiego życia człowieka. Tęsknią za nieśmiertelnością i pewnością jej posiadania. Dowiadują się, że jeśli wezmą udział w pewnych tajemniczych obrzędach, to znajdą się pod opieką bóstw zawiadujących życiem przyszłym i zostaną ocaleni od śmierci. Albo mówi im się, że w ich jestestwo wkroczy pewien wymiar życia wiecznego i dzięki temu przetrwają śmierć. Tak więc, w wyższej formie religii ludzie szukają przebłagania winy, wolności od nieczystości, zwycięstwa nad śmiercią, bezpośredniego i konkretnego kontaktu z bóstwem. Jednakże również na tym poziomie rozwoju religii formy kultowe posiadają kluczowe znaczenie. Jeśli nie są ściśle przestrzegane, tracą swoją moc.

Dla każdego, kto zdaje sobie sprawę z tego, jak gruby jest płaszcz zabobonu, jaki wisi nad ludzkością, wielką ulgą jest wyjście z komory wypełnionej dymem kadzideł i ofiar całopalnych na świeże powietrze i w światło słoneczne Jezusa kroczącego wespół ze swoim Ojcem. Przeminęła ekipa duchowych despotów, którzy są żądni ofiar i którzy lubują się w patrzeniu, jak ludzie żebrzą u nich i płaszczą się przed nimi. W ojcowskiej miłości pochyla się ku nam Najlepszy Byt wszechświata. Święte miejsca, święte dni, święte formułki, święci eksperci - wszystko to przeminęło, a jedyną rzeczą, której wymaga Bóg jest miłość do Niego i naszych bliźnich. Stary, upadlający strach niewolnika przeminął, a w miejsce tego mamy dobrowolną miłość i posłuszeństwo synów i dzieci Bożych. Jezus modlił się nie dlatego, że musiał, albo dlatego, że chciał otrzymać coś od Boga. Jezus modlił się, bo kochał modlitwę i rozmowę ze swoim Ojcem. Stać się uczniem Jezusa to znaczy nauczyć się myśleć o Bogu i żyć z Nim w taki sposób, jak czynił to Jezus. To znaczy pozwolić, by całe nasze życie było przemienione przez to nowe poznanie i wiarę.

Apostoł Paweł rozumiał Jezusa. Jego sprzeciw wobec prawa mojżeszowego był potężnym przedsięwzięciem mającym na celu odrzucenie starych form religijnych, które krępowały i kneblowały samego ducha religii. Było to przedsięwzięcie mające na celu udzielenie chrześcijanom wolności umożliwiającej im swobodne patrzenie na Chrystusa i słuchanie Ducha, który w nich zamieszkał. Przeczytaj z tego punktu widzenia VIII rozdział Listu do Rzymian lub List do Galacjan.

Jednakże stereotypy religijne są bardzo trwałe. Trzeba było ciężkiej pracy, by wyzwolić żydowskich chrześcijan z ich starych, żydowskich form religijnych. Zaś ludzie wywodzący się z pogaństwa bardzo szybko stworzyli nowy system ceremonializmu, który miał chrześcijańskie oblicze lecz pogańskiego ducha. Chrześcijaństwo ma tylko dwie czynności religijne, w których forma ma istotne znaczenie: Chrzest i Wieczerzę Pańską. Jednajest kąpielą, druga jest posiłkiem. Te dwie proste czynności wzięte z życia codziennego użyte zostały jako sposób wyrażenia wielkich prawd duchowych. Lecz ludzie z pogańską mentalnością dobrali się do nich i widzieli w nich to, co chcieli w nich widzieć. Chrzest stał się dla nich mistycznym obmyciem, który usuwa winę i zepsucie, magiczną kąpielą, z której człowiek wychodzi odrodzony jako nowe stworzenie, a jego przeszłość jest oczyszczona. Kiedy zaś słyszeli słowa "To jest ciało moje, to jest krew moja", czuli, że w pewien tajemniczy sposób Chrystus jest rzeczywiście obecny w chlebie i winie, a w chwili gdy połykają elementy komunijne, Jego Boskie życie staje się ich udziałem i daje im pewność i moc nieśmiertelności. Tego typu zabobonne idee stawały się wraz z upływem czasu coraz bardziej wpływowe i były coraz szerzej przyjmowane. Były akceptowane przez teologów i bronione jako istota chrześcijaństwa. Stopniowo zaczęto wierzyć, że Chrystus nie tylko jest obecny przy sprawowaniu sakramentu, ale że chleb i wino są rzeczywiście przemieniane w Jego ciało i krew, przeżywane i miażdżone zębami, i to nowe ciało Chrystusa, które powstawało w chwili wypowiadania przez kapłana magicznej formuły, jest na nowo ofiarowane Bogu w ofierze mszy. Szybko powstało nowe kapłaństwo, wyposażone w tajemną moc konsekrowania sakramentów i odpuszczania grzechów. Powstały kolejne sakramenty.

I tak chrześcijaństwo doszło do swoich świętych miejsc, świętych dni, świętych rytuałów, swojej ofiary i kadzideł, swoich formułek modlitewnych i całego aparatu kultowego, identycznego z religiami pogańskimi, a nawet - w zestawieniu z niektórymi - bardziej od nich rozbudowanego. Duch Jezusowy wciąż działał, udzielając swojej miłosiernej i zbawiennej mocy, ale ta moc była obecna w dużej mierze pomimo tego, co zwano kultem chrześcijańskim i nie za pośrednictwem tego kultu. Opisana postać religii wykazywała szczególny konserwatyzm i troskę o zachowywanie wszystkiego w takiej postaci, w jakiej narosło, i odmawiała Duchowi Jezusowemu prawa prowadzenia Kościoła do tego, co lepsze. Dokładnie tak jak starożytni pogańscy kapłani rzymscy mamrotali niezrozumiałe dla nich formuły, tak też chrześcijańscy kapłani rzymscy odmawiali swoje łacińskie formułki. Podobnie Kościół Wschodni używał w rytuale języka niezrozumiałego dla ludu. Jest to jedynie drobny przykład twardego konserwatyzmu towarzyszącemu religii.

Reformacja była powstaniem ducha religijnego, demokratycznego i narodowego wymierzonym w martwą spuściznę przeszłości. Pośród wielu innych spraw, Reformacja uprościła kult i wymiotła wielką ilość zabobonnego ceremoniału. W wielu krajach zerwanie z rzymskokatolickimi formami kultu było dalej idące niż gdzie indziej. Kościoły Kalwińskie w Szwajcarii, Francji, Holandii, Szkocji i niektórych krajach niemieckich dokonały wszechstronnej Reformacji. Kościoły Luterańskie w Niemczech i Skandynawii nie poszły aż tak daleko, zaś Kościół Anglikański zachował się w tej sprawie najbardziej powściągliwie pośród wszystkich Kościołów Reformacji. Baptyści i wszystkie te wspólnoty, z którymi jesteśmy historycznie spokrewnieni, maszerowali w przedniej straży protestantyzmu. Oto jeden z powodów, dla którego jestem baptystą: albowiem będąc baptystą, jestem zdecydowanym protestantem. Mogę w ten sposób przyczynić się do oczyszczenia chrześcijaństwa z masy pogańskiego wpływu, który dostał się do Kościoła w pierwszych wiekach jego istnienia i następnie był z czcią zachowywany.

Mogę mieć swój udział w przyprowadzeniu ludzkości do tego prostego, etycznego, duchowego kultu Boga, którego uczył Jezus, a który był w tak smutny sposób zagrzebany w chronionym i cenionym przez wieki kulcie spoganizowanego Kościoła. W rzeczywistości w kilku sprawach baptyści są bardziej protestanccy od wielkich reformatorów XVI wieku. Reformatorzy zachowali na przykład chrzest niemowląt. Lecz chrzest niemowląt był częścią i kwintesencją opisanej przeze mnie poganizującej tendencji w Kościele. Wyrósł on z podwójnego korzenia: wierzenia, że grzech pierworodny jest przyczyną piekielnego potępienia niemowląt oraz wierzenia, iż chrzest powoduje odrodzenie człowieka. Jeśli chrzest zbawia i jeśli niemowlęta potrzebują zbawienia to jest rzeczą oczywistą, że miłość rodziców chciała, by dzieci były chrzczone i w ten sposób ochronione przed ryzykiem pójścia do piekła. U początków Reformacji szeroko rozpowszechnione były wątpliwości co do zasadności chrztu niemowląt. Jednakże było rzeczą oczy wista, że odrzucenie takiego chrztu oznaczałoby ustanowienie Kościoła złożonego z ochrzczonych wierzących i oznaczałoby pozostawienie poza Kościołem wielkich rzesz ludzi.

Reformatorzy cofnęli się przed tak całościową zmianą, głównie z powodów politycznych. Chrzest niemowląt został zachowany, poczęto go stanowczo bronić i podkreślać jego zasadność. Był to jednak w protestantyzmie element obcy. Gdy został utrzymany, to w subtelny sposób otwierał drzwi do innych, obcych protestantyzmowi elementów kultu, organizacji i doktryny. A teraz spokojnie umiera. Współcześni protestanci już nie wierzą, że nieochrzczone niemowlęta pójdą do piekła z powodu grzechu pierworodnego, nie wierzą też, że chrzest dokonuje odrodzenia człowieka. Jeśli zatem dziecko nie potrzebuje chrztu i jeśli chrzest nie przynosi dziecku żadnego pożytku, to po co je chrzcić? Używa się nowych sentymentalnych argumentów, by podeprzeć ten zwyczaj, lecz liczba chrztów w niemowlęctwie stale spada. Albowiem ludzie zupełnie rozsądnie stwierdzają, że trzeba dać swoim dzieciom szansę przyjęcia chrztu w momencie, gdy będzie on dla nich coś znaczył. Oczywiście baptyści mają swój udział w kształtowaniu takiej postawy. Wymietli oni bowiem kwas pogaństwa u samych podstaw. Okazuje się, że w łonie współczesnego protestantyzmu stopniowo rozszerza się oczyszczony duch chrześcijaństwa!

Jedyną rzeczą, na której Bogu zależy w sprawie oddawania Mu czci jest prowadzenie przez człowieka życia na wzór Chrystusa. Żyć przez cały czas w świadomości Bożej miłości i bliskości, podporządkowywać nasze pragnienia i cele wymaganiom Jego woli, chodzić przed Nim w pokorze i być sprawiedliwym i miłującym w stosunku do wszystkich ludzi - oto prawdziwy chrześcijański sposób oddawania Bogu czci. Bez tego wszelka modlitwa, wszelka pieśń, wszelkie niedzielne nabożeństwo jest zgrzytliwym dźwiękiem w uszach Bożych. To właśnie apostoł Paweł miał na myśli mówiąc, abyśmy ofiarowali nasze ciała, nas samych, jako żywą ofiarę i powiada, że taka powinna być nasza "rozumna służba", to znaczy - racjonalna forma oddawania Bogu czci. Paweł był bowiem dobrze zapoznany z irracjonalnymi formami kultu. Kiedy apostoł Jakub powiada, że czysta i nieskalana pobożność polega na pomocy bezradnym i zachowywaniu siebie czystym od brudów świata, to greckie pojęcie użyte przez niego na określenie "pobożności" oznacza liturgię lub ceremonię. Miłujące i czyste życie jest prawdziwą liturgią kultu chrześcijańskiego.

Życie Jezusa wypełnione było pobożnością, tak jak słowik jest wypełniony śpiewem a róża zapachem. Lecz pasja Jego życia była daleka od odziedziczonych z przeszłości form kultowych, i trudno o Nim powiedzieć, że wprowadzał jakieś nowe formy. Uczył modlitwy, gdy uczniowie Go o to poprosili, lecz modlitwa ta pomyślana została jako wzór prostoty. We wspólnym uwielbianiu Boga powinniśmy zbliżać się do ducha prawdziwego chrześcijaństwa, gdzie każdy czyn jest pełen radości w Bogu, jest pełen miłości do innych, dystansu do wszelkiego zła i pełen uczciwego pragnienia, by wieść poprawne - z perspektywy Chrystusa - życie. Nasz sposób oddawania czci powinien eliminować tak dalece jak to możliwe wszelką egoistyczną żądzę, wszelki zabobon i wszelkie nieprawdziwe i niegodne myśli na temat Boga. Powinien oczyszczać nasze wyobrażenie o poprawnym życiu poprzez pouczanie naszej sfery moralnej. Powinien karmić naszą wolę mocnymi, stanowczymi i trwałymi impulsami do sprawiedliwego działania. I powinien zasilać i wzmacniać zwyczaj okazywania szacunku innym i zdolność wywyższania Boga.

Nasze baptystyczne życie religijne otwiera możliwość dla praktykowania wszystkich tych zasad. Ułatwiono nam bycie ludźmi szczerymi, uczciwymi i duchowymi. Nie spotykamy pokusy ze strony zachowywanych w nabożeństwie form pogańskich - ponieważ odrzuciliśmy je, nie zmuszają nas do ulegania zabobonom. A jeśli już w naszym nabożeństwie korzystamy z ustalonej liturgii, zawierającej element responsoryjny i oprawę artystyczną, to nie musi to oznaczać odstępstwa od zasad baptystycznych. "Kiedy dwóch robi to samo, to jednak nie musi to znaczyć, że robią to tak samo". Odrębnym zagadnieniem jest sprawa, ile w nabożeństwie danego zboru baptystycznego jest prawdziwej duchowości i religii. Zależy to całkowicie od jego uczestników. Może być ono bowiem w pełni jałowe i martwe. Ale nawet wówczas przyjęta przez nas prostota formy ma swój walor, ponieważ ewentualna martwota nie będzie ukryta i zamaskowana przez pozorne i fałszywe życie ceremoniału. Wyzbyty wszelkiej duchowości kapłan może odśpiewywać formułki liturgiczne piękniej niż najsłodszy święty, ale nie będzie długo tak, by pastor baptystyczny lub zbór był duchowo martwy, a ludzie o tym nie wiedzieli. Jego stan szybko się ujawnia, a to daje dobrą możliwość do przeżycia upamiętania.

Walter Rauschenbusch
Artykuł był opublikowany w miesięczniku "Słowo Prawdy" 9/1996