Formalizm

"Przybierają pozór pobożności, podczas gdy ich życie jest zaprzeczeniem jej mocy" (2 Tm3:5)

"Albowiem nie ten jest Żydem, który jest nim na zewnątrz, i nie to jest obrzezanie, które jest widoczne na ciele, ale ten jest Żydem, który jest nim wewnętrznie, i to jest obrzezanie, które jest obrzezaniem serca, w duchu a nie według litery; taki ma chwałę nie u ludzi, lecz u Boga." (Rz 2:28-29)

Nigdy, od czasu kiedy Pan Jezus Chrystus opuścił ziemię, nie było na świecie tyle formalizmu i fałszywej duchowości, co dzisiaj. Nigdy bardziej niż dzisiaj powinniśmy zbadać nasze serca i sprawdzić naszą religijność, aby się przekonać, ile są one warte.

Spróbujmy więc stwierdzić, czy nasze chrześcijaństwo jest tylko czymś formalnym i zewnętrznym, czy jest ono raczej sprawą serca.

Co mam na myśli, kiedy mówię o "formalnej" lub "formalistycznej religii"? Musimy to wyjaśnić.

Jeśli człowiek jest chrześcijaninem jedynie z nazwy, a nie realnie - tylko w sprawach zewnętrznych, a nie w wewnętrznym nastawieniu, w deklaracjach jedynie, a nie w praktycznym życiu, jeśli jego chrześcijaństwo jest jedynie sprawą formy albo mody albo zwyczaju, bez żadnego wpływu na serce i życie - to taki przypadek nazywam "formalistyczą religią". Człowiek taki posiada wyłącznie formę, skorupę, oprawę prawdziwej religii, ale nie posiada jej treści i jej mocy.
Spójrzmy na przykład na tysiące ludzi, których religia sprowadza się do uczestnictwa w ceremoniach religijnych. Regularnie uczestniczą w nabożeństwach. Regularnie przystępują do Stołu Pańskiego. Ale nigdy nie posuwają się o krok dalej. Nie mają pojęcia o praktycznym chrześcijaństwie. Nie znają Biblii i w czytaniu jej nie znajdują żadnej przyjemności. Nie dystansują się od niegodnego stylu życia. Nie troszczą się o zachowanie czystej nauki Ewangelii. Jest im obojętne co usłyszana kazaniu. Co zatem można o nich powiedzieć? Niewątpliwie są to ludzie religijni z nazwy, ale w ich religii nie ma ani serca ani życia chrześcijańskiego. Są to chrześcijanie nominalni, z nazwy. Ich religia to jedynie zewnętrzna forma.

Spójrzmy z kolei na setki innych ludzi, dla których cała religia sprowadza się do gadaniny i intelektualnych przekonań. Znają oni swoimi rozumami teorię Ewangelii i deklarują upodobanie dla doktryny biblijnej. Wiele mogą mówić na temat swojej "zdrowej doktryny" i ciemnoty tych, którzy się z ich poglądami nie zgadzają. Ale nigdy nie posuwają się o krok dalej. Kiedy przyjrzysz się ich życiu prywatnemu, odkryjesz, że nic nie wiedzą o praktycznej wierności Bogu. Nie są oni ani uczciwi, ani wspaniałomyślni, ani pokorni, ani szczerzy, ani łagodni, ani delikatni, ani nieegoistyczni ani pełni szacunku względem innych. Co zatem można o nich powiedzieć? Niewątpliwie są to ludzie religijni z nazwy, ale nie ma w ich religii ani treści ani owocu. Są to chrześcijanie nominalni, z nazwy. Ich religia to pusta forma.

Taka jest religia formalistyczna, przeciwko której chcę dzisiaj wystąpić! Oto rafa, na której ze wszystkich stron tragicznie rozbijają się miliony dusz. Jeśli jest coś, o czym Pismo mówi szczególnie dobitnie, to jest to sprawa grzechu formalizmu i bezużyteczności religii formalistycznej.
Zobaczmy, co apostoł Paweł mówi do Rzymian: "Albowiem nie ten jest Żydem, który jest nim na zewnątrz, i nie to jest obrzezanie, które jest widoczne na ciele" (Rz 2:28). Co za ostre słowa! Człowiek może być synem Abrahama według ciała - członkiem jednego z dwunastu plemion izraelskich, obrzezanym ósmego dnia, przestrzegającym wszystkich świąt żydowskich, regularnym uczestnikiem kultu w Świątyni - a jednak może nie być w oczach Bożych Żydem! W identyczny sposób człowiek może być według czynności zewnętrznych chrześcijaninem - członkiem Kościoła, ochrzczonym, regularnym uczestnikiem ustanowień Pańskich - a jednak może w oczach Bożych w ogóle nie być chrześcijaninem.

Posłuchajmy, co mówi prorok Izajasz: "Co mi po mnóstwie waszych ofiar - mówi Pan. Jestem syty całopaleń (...) Nie składajcie już ofiary daremnej (...) nie mogę ścierpieć świąt i uroczystości. Waszych nowiów i świąt nienawidzi moja dusza, stały mi się ciężarem, zmęczyłem się znosząc je. A gdy wyciągacie swoje ręce, zakrywam moje oczy przed wami, choćbyście pomnożyli wasze modlitwy, nie wysłucham was, bo na waszych rękach pełno krwi." (Iz 1). Zaiste, to słowa niezwykłe. Ofiary, które tutaj określa się mianem daremnych zostały ustanowione przez samego Boga! Święta i uroczystości, o których Bóg mówi, że ich nienawidzi, zostały nakazane przez Niego samego! Otóż Bóg nazywa swoje własne ustanowienia bezużytecznymi, kiedy są traktowane przez ludzi w sposób czysto zewnętrzny, formalistyczny i bezduszny! W istocie nie są one już tylko bezużyteczne - są one dla Boga obraźliwe i ranią Go. Tak więc dla Boga religia formalna i nominalna jest bezwartościowa.

A oto co mówi nasz Pan Jezus Chrystus do swoich współczesnych: "Lud ten czci mnie wargami, ale serce ich daleko jest ode mnie. Daremnie mi jednak cześć oddają." (Mt 15:8-9). Widzimy Go stale wytykającego formalizm i hipokryzję. Dla najgorszych grzeszników miał On zawsze miłe słowo i zawsze otwierał przed nimi ramiona. Ale formalizm w religii, jak nam pokazuje Pan, jest okropną chorobą i musi być wyraźnie potępiony.

Nic nie jest tak częste jak religia formalizmu! Spotykamy ją wśród bogatych, spotykamy ją wśród biednych. Spotykamy ją wśród wykształconych, spotykamy ją wśród ludzi prostych. Spotykamy ją wśród nas protestantów, spotykamy ją wśród rzymskich katolików. Człowiek, który uważa, że nie ma religii formalizmu w jego własnym środowisku wyznaniowym jest ślepy. Jeśli miłujesz swoją własną duszę - strzeż się formalizmu.

Nic nie jest tak niebezpieczne dla duszy człowieka jak religia formalizmu. Znajomość form religijnych przy obojętności na treść chrześcijaństwa ma straszliwie zabójczy skutek dla naszych sumień. Przynosi bowiem na całe wnętrze człowieka gangrenę nieczułości. Żadne serce nie jest tak beznadziejnie twarde jak to, które ciągle zna powtarzanie świętych słów i świętych czynności, podczas gdy ich dusza podąża za grzechem i cielesną pokusą. Pracodawcy, którzy chodzą na nabożeństwa, by dać dobry przykład swoim pracownikom, ojcowie, którzy przewodzą modlitwom w rodzinie, by robić dobre wrażenie, nienawróceni pastorzy, którzy co tydzień zmawiają modlitwy i czytają Biblię, nie interesując się jej treścią, nienawróceni chórzyści zborowi, śpiewający każdej niedzieli najbardziej pobożne pieśni, ponieważ mają dobre głosy - wszyscy oni, koncentrując się w rzeczywistości na sprawach dalekich od Boga - wszyscy oni, wszyscy, wszyscy, wszyscy są w okropnym niebezpieczeństwie! Stopniowo zatwardzają swoje serca i zagłuszają swoje sumienie. Jeśli miłujesz swoją własną duszę - strzeż się formalizmu!

Nic wreszcie nie jest tak głupie, bezsensowne i bezrozumne jak religia formalizmu. Czy nominalny, formalny chrześcijanin może poważnie myśleć, że formalistyczne chrześcijaństwo będzie dlań źródłem pociechy w dniu choroby i w godzinie śmierci? Jest to oczywiście niemożliwe. Namalowany ogień nie może ogrzać, namalowany chleb nie może nakarmić i formalna religia nie może przynieść pokoju dla duszy. Czy taki człowiek myśli, że Bóg nie widzi bezduszności i martwoty tego nominalnego chrześcijaństwa? Choć może on swoją sztuczną pobożnością zwodzić swoich bliźnich, współwyznawców i duchownych, czy myśli on, że można zwieść Boga? To absurd! "Czy nie widzi Ten, który ukształtował oko?" (Ps 94:9). On zna wszystkie tajemnice naszego serca. On "sądzić będzie ukryte sprawy ludzkie" (Rz 2:16) w dniu ostatecznym. Ten, który powiedział gościowi weselnemu bez uroczystej szaty: "Przyjacielu, jak wszedłeś tutaj, nie mając szaty weselnej" (Mt 22:12), nie da się oszukać lichym płaszczykiem zewnętrznej religii. Jeśli nie chcesz być zawstydzony w dzień ostateczny, powiadam ci raz jeszcze - strzeż się religii formalistycznej.

Teraz podam trzy praktyczne wskazówki.

Po pierwsze: Czy twoja religia jest sprawą formy a nie serca? Odpowiedz na to pytanie szczerze, czując na sobie wzrok Boga. Jeśli odpowiedź brzmi: tak - uświadom sobie głęboko wielkie niebezpieczeństwo, jakie ci grozi.

Nie posiadając religii serca, którą jest prawdziwe, praktyczne, świadome chrześcijaństwo, nie masz nic, co dałoby ci pociechę w dniu próby, nic, co by ci dało nadzieję na łożu śmierci, nic, co by cię ocaliło w dniu ostatecznym. Religia formalistyczna nigdy nie doprowadziła nikogo do nieba. Jak fałszywy metal, nie ostanie się ona w ogniu. Trwając w obecnym stanie, jesteś w bezpośrednim niebezpieczeństwie bycia potępionym na zawsze.

Gorąco wzywam cię, byś uświadomił sobie zagrożenie, byś otworzył swe oczy i upamiętał się. Obojętnie do którego Kościoła należysz, obojętnie czy uważasz się za wierzącego czy nie, jeśli chcesz swego dobra, obudź się i zmień kierunek życia. Upamiętaj się zwłaszcza, jeśli jesteś członkiem biblijnie wierzącego zboru, a popadłeś w religię formalizmu. Nie ma gorszego formalizmu niż formalizm w biblijnym zborze!

Po drugie, jeśli cię twoje serce oskarża i nie wiesz, co począć, zdecyduj się na jedyny bezpieczny kierunek, jaki istnieje.
Przyjdź bez wahania do Pana Jezusa Chrystusa, przedstaw mu bez obaw stan twojej duszy. Wyznaj przed Nim formalistyczny stosunek do religii i proś Go o wybaczenie. Proś Go o obiecaną łaskę Ducha Świętego i błagaj Go, by obudził i odnowił twojego wewnętrznego człowieka. Pan Jezus stał się wielkim Lekarzem dusz ludzkich. Nie ma dla niego przypadku zbyt trudnego. Nie ma takiej choroby duszy, której On nie mógłby uzdrowić. Nie ma diabła, którego On nie mógłby wyrzucić. W rękach naszego Lekarza Jezusa jest lek na zagłuszone i stwardniałe serce formalisty. Idź i wezwij zaraz Pana Jezusa Chrystusa: "Proście a będzie wam dane, szukajcie a znajdziecie, kołaczcie, a otworzą wam." (Łk 11:9).

Po trzecie, jeśli serce twoje cię nie oskarża i masz ufność w Bogu, uświadom sobie powinności, jakie wiążą się z twoją sytuacją.
Wielbij Pana codziennie za to, że wyrwał cię z ciemności do światła. Obserwuj uważnie każdą część swojego wewnętrzego człowieka. Religia formalistyczna jest gotowa przyjść na nas jak egipska plaga żab, które dostały się nawet do komnaty faraona. Pilnuj się i bądź trzeźwy. Pilnuj czytania Biblii, pilnuj modlitwy, pilnuj swojego dobrego charakteru i języka, pilnuj życia rodzinnego i niedzielnego nabożeństwa. Nic nie jest tak dobre i duchowe, byśmy byli zabezpieczeni od popadnięcia w formalizm w tych rzeczach. Nikt też nie jest na tyle duchowy, by był zabezpieczony przed ciężkim upadkiem. Uważaj więc i strzeż się.

Patrz wreszcie w przód i oczekuj z nadzieją na przyjście Pana. To, co najlepsze jest jeszcze przed tobą. Powtórne przyjście Chrystusa wydarzy się niebawem. Skończy się czas pokusy. Sąd i czas nagrody dla wierzących nadejdzie szybko. Ciesz się nadzieją tej chwili. Działaj, bądź uważny i patrz w przyszłość. Jedno, poza wszelką wątpliwość, zostanie wówczas do końca wyjaśnione. Okaże się mianowicie, że nie było w naszym życiu godziny, w której nie mogliśmy powierzyć naszych serc Chrystusowi jeszcze pełniej.

J. C. Ryle
John Charles Ryle (1816-1900) był lordem - biskupem diecezji Liverpool w Anglii.
Zaliczany jest do najwybitniejszych przedstawicieli konserwatywnego protestanckiego skrzydła Kościoła Anglikańskiego.

Artykuł był opublikowany w miesięczniku "Słowo Prawdy" 7-8/1997